Wielkopolska. Jeszcze w poniedziałek rano była zaplątana w metalowe pręty. Konieczna była pomoc strażaków. Ma poważnie uszkodzoną nogę, ale poza tym nic jej się nie stało. Znalazła już dom.
- To było na naszym terenie, na wysokości około 2 metrów. Ptak wsunął nogę pomiędzy druty, nie mógł się wydostać. Uczniowie go zauważyli, zadzwoniłem po straż - powiedział dyrektor szkoły Lech Bem. - Nie możemy dotykać, złapać tej dzikiej sowy, ma szpony, mogłaby podziobać. Strażacy maja specjalne rękawice i nic im nie zrobi - dodał.
Do poniedziałkowej, niecodziennej akcji, ok. godz. 10.15 zostali zadysponowani strażacy z OSP w Krobi. Ich zadaniem było zabezpieczenie miejsca zdarzenia i uwolnienie, zaplątanej w pręty sowy przez ratowników. Akcja trwała około 30 minut. Później przekazano ptaka dyrektorowi szkoły z poleceniem przetransportowania go do weterynarza. Lech Bem polecenie wykonał.
- Niestety po zbadaniu. lekarz stwierdził, że ptak ma bardzo mocno uszkodzoną nogę, złamaną. Zadzwoniłem do ornitologa do Cichowa. Tam usłyszałem, że najlepiej będzie sowę wypuścić, bo złamanej nogi u ptaka raczej nikt już nie poskłada - powiedział dyrektor. Sowa - poza tym, że ma uszkodzoną nogę - jest zdrowa.
Lekarz weterynarii i ornitolog sugerowali, że da sobie radę na wolności. Dyrektor Bem zamierzał się dostosować do rad, jakie usłyszał. Sowa jeszcze przed południem we wtorek była w szkole, ale po południu okazało się, że będzie miała nowy dom. Jeden z uczniów krobskiego liceum zgłosił się, że w domu z rodziną mogą się zaopiekować ptakiem.