Kora zmarła w sobotę. Stańko odszedł w niedzielę. Oboje grali na Jarocin Festiwal

Opublikowano:
Autor:

Kora zmarła w sobotę. Stańko odszedł w niedzielę. Oboje grali na Jarocin Festiwal - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

Naprawdę smutny weekend dla polskiej muzyki rockowej, świata jazzu, wszyskich fanów i sceny Jarocin Festiwal. W sobotę Polskę obiegła informacja o śmierci Kory Jackowskiej, wokalistki legendarnego Maanamu. Dzisiaj poinformowano, że nie żyje Tomasz Stańko. 

 

Byliście na tych koncertach? Jak wspominacie artystów? Tamte wydarzenia? 

TOMASZ JANKOWSKI WSPOMINA KORĘ:

Z twórczością Kory zetknąłem się jako dziecko, gdzieś na początku podstawówki. Razem z kolegą słuchaliśmy płyt winylowych jego starszego brata. Były to głównie ówczesne polskie zespoły, takie jak Lady Pank, Kombi, TSA czy Maanam. Później, kiedy za pieniądze z Pierwszej Komunii kupiłem sobie upragniony własny radiomagnetofon, pierwszą kasetą, jaką nabyłem, był właśnie Maanam. „Zdrada”, „Krakowski spleen”, „Jestem kobietą” czy ukochana „Lucciola” przez długi czas rozbrzmiewały w moim domu. W latach 90-tych mniej już słuchałem Maanamu. Sporadycznie tylko. Pamiętam jednak doskonale koncert Kory podczas Jarocin Festiwal w 2010 roku. Występowała wówczas z młodymi muzykami, ale werwą i energią biła ich wszystkich na głowę i to razem wziętych. Ogień na scenie, ogień jako kobieta. Swego czasu z Dziećmi Jarocina wykonywaliśmy utwór "Raz dwa raz dwa". Ta piosenka też jest na wspomnianej wyżej kastecie. A sama kaseta od ponad 30 lat nadal na mojej półce.

JULIA TALARCZYK (SPICHLERZ POLSKIEGO ROCKA) O KORZE I STAŃKO:

Twórczość Kory towarzyszy mi przez całe życie. Najpierw rodzinny dom, w którym słuchało się winyli Maanamu i z pewnością widziany w telewizji teledysk "Lucciola", niezwykle hipnotyczny i dlatego tak bardzo zapamiętany jeszcze w dzieciństwie. Potem był nastoletni etap zachwytu nie tylko nad muzyką, ale wyjątkowymi tekstami. Nigdy nie zapomnę Przystanku Woodstock z 1999 r. i mojego pierwszego koncertu Maanamu. Wraz z przyjaciółmi z Jarocina i okolic mieliśmy wielką flagę "Jarocin" i powędrowaliśmy z nią pod scenę. Kosmiczne wspomnienia. Czuję, jakby odszedł mi ktoś bliski. Kora jest także częścią mojej opowieści po Spichlerzu Polskiego Rocka. Wielbię ją za twórczość, osobowość i umiłowanie wolności. Odeszła kobieta mocy, emocjonalna, poetycka i niezwykle szczera. Ściemnia się...

Pierwsze wspomnienie Tomasza Stańko to jego trąbka na płycie Krzysztofa Komedy "Astigmatic". Twórczością Stańko zapoznał mnie kolega ze studiów, który był wielkim fanem jazzu. I w ten oto sposób nie dało się nie słuchać mistrza. Zabierał nas w muzyczne podróże, które towarzyszyły wielu spotkaniom towarzyskim w akademiku. Oprócz niezwykłej twórczości artysta przekonywał mnie również swoją wyrazistą i buntowniczą osobowością, która stanowi o wartości jego muzyki. Sam Stańko mawiał, że miał skłonności do tego, co anarchistyczne, a gdyby urodził się później pewnie byłby rockmanem albo hiphopowcem. Niestety nie było mi dane zobaczyć mistrza na jarocińskiej scenie w zeszłym roku. Nie mogłam opuścić pokładu Spichlerza Polskiego Rocka, ale to już inne uroki tej wyjątkowej pracy.

ROBERT KAŹMIERCZAK O STAŃCE:

Chyba w Trójce usłyszałem dwanaście lat temu, że w zabytkowej stodole w Janowcu nad Wisłą odbędzie się niezwykły koncert. Zaledwie dla 200 osób mieli zagrać Tomasz Stanko i Wojciech Waglewski. Już nie pamiętam, w jaki cudowny sposób kupiłem dwa z dostępnych 200 biletów, ale 29 kwietnia 2006 r. pozwoliliśmy się zamknąć z Mistrzami w stodole. Ten koncert w mojej pamięci zachował się jako jedno z tych wydarzeń muzycznych, które mogłyby się nigdy nie kończyć. Nie pamiętam już co zagrali, ale zapewne "Papierosy i gin" i "Zbiera mi się", bo kilka miesięcy wcześniej ukazała się płyta Voo Voo "21", na której w obu piosenkach gościnnie zagrał Tomasz Stańko. Pewnie był też "Rosemary's Baby Theme", bo później duetowi TS & WW zdarzało się ten utwór wspólnie wykonywać. Często tak mam, że kiedy coś mi się bardzo bardzo podoba, to chciałbym, aby mogli to także zobaczyć, usłyszeć, dotknąć także inni jarociniacy. Oczywiście w Jarocinie. Tak było z muzyką Tomasza Stańko, najlepiej w duecie z Wojciechem Waglewskim. Przez jedenaście lat wydawało mi się, że pozostanie to jedynie w sferze marzeń. Motywacją był pewien artysta, a raczej jego menadżerka, która chciała temu artyście zorganizować podczas Jarocin Festiwal 2017 jubileuszowy koncert. Bo on przez tyle lat związany z Jarocinem, bardzo chce i my też pewnie byśmy chcieli. W programie festiwalu Michał Wiraszko zarezerwował miejsce i czas. Mijały tygodnie, ale nie pojawiały się żadne konkrety ze strony menedżerki odnośnie tego jubileuszowego wydarzenia. Kiedy wreszcie na początku lutego 2017 przesłała propozycję z ofertą cenową, uznaliśmy, że w tej branży trzeba być przynajmniej trochę bezczelnym, a przynajmniej umieć składać śmiałe propozycje. Skoro tak bardzo rozszerzaliśmy formułę muzyczną festiwalu w Jarocinie, Michał napisał e-maila do Pani Anny Stańko - córki Tomasza Stańko, zajmującej się organizacją koncertów taty. Przyszła odpowiedź: "Dziękuję za maila i propozycję. W tym czasie tata jest na trasie z Enrico Ravą. Czy pasowałby Państwu ten projekt? Jest dosyć kosztowny, (...) ale to unikalna sprawa. Będą grać na takich kultowych festiwalach, jak North Sea, Perugia.". Tomasz Stańko i Enrico Rava - dwie światowe legendy jazzu w Jarocinie? Tam, gdzie są trzy kropeczki w nawiasie, pojawiła się kwota. Była o połowę niższa od tej, jaką zaproponowała za jubileuszowy koncert pewnego "związanego z Jarocinem" artysty jego menedżerka. Tej menedżerce podziękowaliśmy. Zaprosiliśmy Tomasza Stańko.

 

ZOBACZ WIDEO PONIŻEJ

Kora na JF 2010

Tomasz Stańko i Enrico Rava na JF 2017

Tomasz Stańko i Enrico Rava na JF 2017

Kora na JF 2010

 

 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Chcesz przeczytać cały artykuł? Wystarczy, że założysz konto lub zalogujesz sie na już istniejace

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE